poniedziałek, 31 października 2011

SIBELIUS Jean

Mój Ojciec przybrany ukochał Finlandię. Prezydent Kekkonen odznaczył go nawet takim sentymentalnym fińskim symbolem. Ale i we mnie, zupełnie bezwiednie, bije do dzisiaj to północne serce. A więc, obok  Griega, mocarny jawi się Sibelius — szwedzkiej proweniencji — który natchnął  i obudził Ducha Fińskiego!

A przecież cała muzyka Sibeliusa powstała w jego jeszcze młodych latach. Potem cały naród  fiński czekał na Sibeliusa nutki. Policja zamknęła ulicę i czuwała, aby nikt nie zakłócał twórczego spokoju Wieszcza. A on siedział nad pustymi nutowymi zeszytami i pił...

To jest też jakaś wskazówka!  Także dla Polan!

Bowiem — pić czy nie pić, bić się czy nie bić, pisać czy milczeć...

A przecież tak wiele można powiedzieć w jednym takcie, albo jednej frazie...

Na końcu literek pozostaje jednak  Czyn!  Rzecz cała, aby literkom i nutkom sprostać!
Wtedy każda Ojczyzna będzie wolna!


piątek, 28 października 2011

GŁOGOCZOWSKI Marek

Zaledwie miesiąc minął, jak — szczęśliwym trafem — wpadłem w dżungli Internetu na teksty Marka Głogoczowskiego, doktora od wielu polskich chorób, taternika i himalaisty, ale przede wszystkim samotnego wędrowca wśród nikczemności i piękna tego świata. To spotkanie, które tak wyraźnie zaprzecza mojej samotności, CUDEM jest i w takowej konwencji obwieszczam go światu, chociaż Autor, i owszem, pisywał w samej "Trybunie Ludu" — wprawdzie tylko u końca jej żywota.  Kiedy powstała na jej zwłokach wolnościowa jak najbardziej "Trybuna" — nie było już w niej miejsca na jego teksty. To wskazówka jest dla tych, którzy mumiami są już tu i teraz. Ale i mumie mają zagwarantowaną wolność słowa w każdym demo-kratycznym landzie.

Wchodzimy tedy na Górę!
Drżyjcie Moce!

wtorek, 25 października 2011

BOHATER Naszych Czasów

Mamy wreszcie Bohatera Naszych Czasów. Żyje sobie ten nasz topielec szczęśliwie wśród wodorostów mulistego dna, gdzie widoczność jest zerowa, i majestatycznym swym wdziękiem, sumiastym wąsem, zetlałym kontuszem, ogolonym łbem, szabliskiem używanym do siekania buraków, tytułem podsędka szpanuje, powagą męża stanu zahipnotyzować pospólstwo się stara, minę mędrca nieudolnie podrabia.
Opisywać świat topielców i topielic nie wydaje mi się zajęciem pociągającym ani pożytecznym. Gdy tak wielu tak dogłębnie publicznie wydaje z siebie jakieś piski i retoryczne pierdnięcia, wydzielane przez otwór gębowy w heroicznej chęci wyartykułowania swych dogłębnych myśli — milczenie zdaje się jedyną cnotą.

W takiej scenerii jest już dziecinnie łatwo doprowadzić życie publiczne do stanu permanentnego paroksyzmu — gdy w jego oparach chochoły znoszą Rzplitą skrupulatnie ze sceny.

sobota, 8 października 2011

ŻABIA perspektywa

Żaby, wbrew swej woli, często służą publicystom wszelakiej maści jako uzasadnienie wyższości człowieka nad światem zwierząt.  Przywiązanie rodzaju ludzkiego do tak prostackiego hasełka, stymulowanego doraźną euforią, przesłania więc żabom ludzką bodajże perspektywę i logikę Historii, bowiem woda z ludzkiego mózgu nie jest w istocie dobrym środowiskiem dla żabiej społeczności.

I tu zapisać trzeba (czto napisano pierom, nie wyrubiesz i toporom) słowa pewnego ministra ochrony polskiej przyrody, który zachwalał niedobitkom Polan wybudowanie betonowej estakady nad Doliną Rospudy, która miała nareszcie umożliwić nienawykłym do obcowania z przyrodą leniwym przedstawicielom rodzaju ludzkiego uczestniczenie w tym misterium. I z tego tarasu widokowego sypią się oto do Rospudy opakowania po frytkach i plastikowe butelki po napojach, olejach silnikowych, płynach do spryskiwaczy, zaolejone szmaty i zużyte baterie, stare gumiaki i opony, butelki po tanim winie, i wszechobecne puszki po piwie...
A rechot osobników ze spoconej wycieczki – doskonale zastępując rechot żab – urasta dramatycznie, wbrew własnym przyrodniczym ograniczeniom, do głównego recitatiwu w tej postaci narodowego dramatu – albo komedii ludzkiej.